Menu Zamknij

XI Bajkowe Spotkania Teatralne Zima 200712 – 25 luty 2007 r.

Data ostatniej modyfikacji 2024-02-20 przez srubkazywiec

Zapraszamy na kolejną edycję Bajkowych Spotkań Teatralnych, których gorącym orędownikiem był właściciel, reżyser, aktor pierwszego prywatnego teatru na podbeskidziu – nieżyjący już Janusz Walesiak. Jego inwencja i pasja twórcza wsparła nasze starania przy realizacji pierwszych spotkań teatralnych.

Informacje o widowiskach i relacja fotograficzna


13 luty 2007 r.(wtorek)

„Lisek Chytrusek”

Lisek Chytrusek bajka dla dzieci-o chytrym lisie, małej pasterce Hanusi i o psotnej gąsce.W przedstawieniu aktywny udział biorą widzowie, którzy wraz ze zwierzątkami leśnymi próbują odzyskać porwaną przez lisa gąskę.Czy im się to uda? Zobaczcie przedstawienie Teatru Kwadryga z Bielska Białej w którym udział biorą Ewa Polak Walesiak i Chrispin Mwakideu.  


Relacja fotograficzna ze spektaklu:


15 luty 2007 r.(czwartek)

„Magiczna Trupa Robinsona Bluesa”

– to najnowszy spektakl Teatru Wielkie Koło, którego premiera odbyła się w Teatrze Małym w Tychach, a już był pokazywany na Ostrowieckich Prezentacjach Teatralnych 2006 w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Spektakl utrzymany jest w konwencji teatru w teatrze. To magiczna historia ojca Robinsona, który wraz z synem Kosmą oraz Marantą tworzy teatralną trupę wędrującą po świecie… Poznajemy ich w trakcie kolejnej wyprawy, podczas której – w swoim teatrze – opowiadają przygody żabiej królewny Rechotynki, perypetie żabiego królestwa, któremu zagraża groźny potwór Żabożarłok.
Wszystko opowiedziane jest w planie żywym oraz lalkowym, a ilustrowane muzycznie wszelkimi odcieniami bluesa.
Niewątpliwym walorem spektaklu jest muzyka grana na żywo, wpadające w ucho bluesowe piosenki, dynamiczna akcja, która zmierza do zaskakującego finału.
Magiczna Trupa Teatru Wielkie Koło może zagrać wszędzie…(w sali teatralnej, plenerze, na ulicy).
To propozycja  przeznaczona dla najmłodszych od lat 3 do 12, ale podoba się również rodzicom i dziadkom naszych wiernych widzów, czyli dzieci i każdego, kto w głębi duszy jest „dzieckiem podszyty”.



20 luty 2007 r.(wtorek)

Maciej K.Tondera

Jak Janosik pokutował

Teatr RABCIO – Rabka
reżyseria: Maciej K.Tondera
scenografia: Elżbieta Oyrzanowska
muzyka w wykonaniu kapeli góralskiej: A.Szewczyk, L.Szewczyk, T.Watycha, T.Witek


…tuła się Janickowa dusza po tym świecie, a z nią Anioł i Diabeł …a nudzi się to bezrobotne tułanie Janickowi okrutnie. Chciałby już je zakończyć, ale mu Pan Bóg dał ostatnie zadanie: musisz całe swe życie na plecach udźwignąć. Ale jak tu to zadanie wykonać? Rozwiązanie podsuwają przypadkowi turyści: teatr, teatr lalek. I opowiada w nim Janicek całą swoją historię: jak się w córce hrabiego zakochał, jak pomścił śmierć starego karczmarza Andrzeja, jak go pojmano, zamknięto w zamku  i powieszono. Piknie Was pytomy:   psybywojcie a obacycie. Hej!

Relacja fotograficzna ze spektaklu:


15 luty 2007 r.(czwartek)

„Magiczna Trupa Robinsona Bluesa”

– to najnowszy spektakl Teatru Wielkie Koło, którego premiera odbyła się w Teatrze Małym w Tychach, a już był pokazywany na Ostrowieckich Prezentacjach Teatralnych 2006 w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Spektakl utrzymany jest w konwencji teatru w teatrze. To magiczna historia ojca Robinsona, który wraz z synem Kosmą oraz Marantą tworzy teatralną trupę wędrującą po świecie… Poznajemy ich w trakcie kolejnej wyprawy, podczas której – w swoim teatrze – opowiadają przygody żabiej królewny Rechotynki, perypetie żabiego królestwa, któremu zagraża groźny potwór Żabożarłok.
Wszystko opowiedziane jest w planie żywym oraz lalkowym, a ilustrowane muzycznie wszelkimi odcieniami bluesa.
Niewątpliwym walorem spektaklu jest muzyka grana na żywo, wpadające w ucho bluesowe piosenki, dynamiczna akcja, która zmierza do zaskakującego finału.
Magiczna Trupa Teatru Wielkie Koło może zagrać wszędzie…(w sali teatralnej, plenerze, na ulicy).
To propozycja  przeznaczona dla najmłodszych od lat 3 do 12, ale podoba się również rodzicom i dziadkom naszych wiernych widzów, czyli dzieci i każdego, kto w głębi duszy jest „dzieckiem podszyty”.


Relacja fotograficzna ze spektaklu:


23 luty 2007 r.(piątek)

MOMO

Momo czyli opowieść o złodziejach czasu
Teatr Dzieci Zagłębia, Będzin
reżyseria: Marek Pasieczny
scenografia: Janusz Pokrywka
choreografia: Arkadiusz Buszko
muzyka: Robert Łuczak
Obsada:
– Katarzyna Bała
– Grażyna Czajkowska
– Magdalena Korczyńska
– Agata Madejska
– Karol Kojkoł
– Kamil Katolik
– Stefan Szulc  

Relacja fotograficzna ze spektaklu:


Czas, to dar, który powinniśmy przekazać innym ludziom – uczy Momo, bohaterka widowiska.
Momo to krucha dziewczynka, która znalazła schronienie w ruinach starego amfiteatru. Szybko zaprzyjaźniła się z ubogimi mieszkańcami miasteczka. Uwielbiają ja zwłaszcza dzieci.
Nic dziwnego. Z dziewczynki emanuje siła, dzięki której ludzie stają się lepsi. W jej towarzystwie dorośli zaczynają mówić prawdę o sobie, a dzieci nigdy się nie nudzą, bo przecież niepotrzebne drogie zabawki kiedy jest wyobraźnia.
Jednym z przyjaciół Momo jest Bepo, zamiatacz ulic, który tak opowiada o swojej pracy: “Czasem człowiek ma przed sobą długą ulicę. Myśli o tym, jaka ona jest okropnie długa. Wtedy człowiek zaczyna się spieszyć. I śpieszy się coraz bardziej. Zaczyna się bać, wreszcie nie może złapać tchu i ustaje. Tak nie można postępować. Nie wolno myśleć naraz o całej ulicy, rozumiesz? Trzeba myśleć tylko o następnym kroku, o następnym oddechu, o następnym machnięciu miotłą. Krok – oddech – zamach miotłą. I zawsze tylko o następnym. Wtedy to sprawia przyjemność, wtedy wykonuje się dobrze swoją pracę. Tak powinno być – nagle człowiek spostrzega, że krok po kroku zamiótł całą ulicę i wcale nie zauważył, kiedy to zrobił. I nie stracił tchu.”
Pewnego dnia w mieście pojawiają sie Szarzy Panowie, którzy namawiają do oszczędzania czasu. W radiu, telewizji, gazetach codziennie wychwalane są zalety nowego systemu, który pozwoli na pełniejsze korzystanie z życia. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej. Wprawdzie ciułacze czasu ubierają się lepiej i zarabiają więcej, jednak mają markotne, zmęczone i zgorzkniałe twarze, a ich oczy są martwe.
– Musimy pamiętać, że czas nie uświęcony przez serce, to czas zmarnowany. Czas to dar. Prezent, który możemy podarować tym, których kochamy. Chcemy o tym przypominać. Szczególnie rodzicom – mówi Marek Pasieczny, reżyser będzińskiego spektaklu.
Michael Ende (właściwie Andreas Helmuth; urodzony w 1929 w Garmisch-Partenkirchen, zmarł w 1995 w Stuttgarcie). Miał być aktorem. Pisywał skecze i piosenki kabaretowe, także recenzje filmowe dla radia. Od początku lat siedemdziesiątych mieszkał we Włoszech, a po śmierci żony (1985) w Monachium. Jego opowieść dla dzieci (z 1960 roku) Kuba Guzik i Łukasz maszynista, w której autor usiłuje „obudzić dziecko” w dorosłym, odniosła światowy sukces literacki. Jego czytewlników zachwyca konfrontacja fantazji z powszedniością. Te właśnie elementy znalazły się w bajkowych powieściach “Momo czyli Osobliwa historia o złodziejach czasu i o dziecku, które zwróciło ludziom skradziony im czas” oraz “Nie kończąca się historia”.
Pośród licznych wyróżnień dla Endego warto wymienić Niemiecką Nagrodę za Książkę Dziecięcą (1961), Europejską Nagrodę za Książkę Młodzieżową (1981), Nagrodę Janusza Korczaka (1981), Lorenzo il Magnifico (Akademii Sztuk Pięknych we Florencji – 1982), holenderski Srebrny Rylec (1983), Federalny Krzyż Zasługi ze Wstęgą (1989).


MICHAEL  ENDE
Nie jestem złodziejem czasu…
(fragment powieści Momo)

– Nie wiem dlaczego – powiedziała Momo pewnego dnia – ale wydaje mi się, że nasi przyjaciele coraz rzadziej do mnie przychodzą. Niektórych dawno już nie widziałam.
Gigi Oprowadzacz i Beppo Zamiatacz Ulic siedzieli obok niej na porośniętych trawą kamiennych stopniach ruiny i patrzyli na zachód słońca.
– Tak – potwierdził Gigi w zamyśleniu – ze mną jest to samo. Coraz mniej ludzi słucha moich opowiadań. Nie jest już tak, jak dawniej. Coś się dzieje.
– Ale co? – spytała Momo.
Gigi wzruszył ramionami i wciąż zamyślony wymazał śliną kilka liter, które wyskrobał na łupkowej tabliczce. Tę tabliczkę przed paru tygodniami znalazł Beppo w śmietniku i przyniósł ją Momo. Oczywiście, tabliczka nie była nowa i miała dużą rysę, ale poza tym nadawała się jeszcze do użytku. Gigi pokazywał na niej Momo co dzień, jak się pisze tę
czy inną literę. A że Momo miała bardzo dobrą pamięć, nauczyła się już wcale nieźle czytać. Tylko z pisaniem szło jeszcze trochę gorzej.
Beppo Zamiatacz Ulic, który cały czas zastanawiał się nad pytaniem Momo, skinął teraz powoli głową i powiedział:
– Tak, to prawda. Zbliża się. W mieście jest już wszędzie. Dawno to zauważyłem.
– Co takiego? – spytała Momo.
Beppo namyślał się chwilę, potem rzekł:
– Nic dobrego. – I znów po namyśle dodał: – Robi się zimno.
– E, co tam! – powiedział Gigi i objął ramionami Momo, aby jej dodać otuchy. – Za to przychodzi tu coraz więcej dzieci.
– Tak – przyznał Beppo. – Właśnie dlatego.
– Jak to rozumiesz? – spytała Momo.
Beppo długo się zastanawiał, zanim odpowiedział:
– One nie przychodzą dla nas. Szukają tylko schronienia.
Wszyscy troje spojrzeli w dół na porośnięty trawą krąg w środku amfiteatru, gdzie kilkanaścioro dzieci bawiło się piłką w jakąś nową grę, dopiero dziś przez nie wymyśloną. Wśród dzieci było kilkoro dawnych przyjaciół Momo: chłopczyk w okularach, mający na imię Paolo, dziewczynka Maria z małą siostrzyczką Dede, gruby Massimo o wysokim głosie i inny chłopiec, który zawsze wyglądał na trochę zaniedbanego, a nazywał się Franco. Ale oprócz nich były jeszcze inne dzieci, które dopiero od paru dni bawiły się tu razem, a nawet mały chłopczyk, który przyszedł dziś po raz pierwszy.
Zdawało się, że jest tak, jak powiedział Gigi: z dnia na dzień przychodziło więcej dzieci. Momo właściwie miała ochotę cieszyć się z tego. Ale większość tych dzieci w ogóle nie umiała się bawić. Siedziały nachmurzone i znudzone, przyglądając się tylko Momo i jej
przyjaciołom. Czasem zaś umyślnie przeszkadzały i psuły zabawę.
Teraz często wybuchały kłótnie i sprzeczki. Co prawda nie trwało to długo, bo obecność Momo wywierała wpływ i na te dzieci, toteż wkrótce same zaczęły mieć najlepsze pomysły i z zapałem brać udział w zabawie. Ale prawie co dzień przychodziły nowe dzieci, nawet z odległych dzielnic miasta. I tak wszystko zaczynało się na nowo, bo, jak wiadomo, często wystarcza ktoś jeden, aby wszystkim popsuć zabawę.
I było jeszcze coś innego, czego Momo nie mogła zrozumieć.
Zresztą zaczęło się to dopiero niedawno. Zdarzało się mianowicie coraz częściej, że dzieci przynosiły rozmaite zabawki, którymi nie można było naprawdę się bawić, na przykład zdalnie kierowany czołg, który jeździł, ale do niczego innego się nie nadawał. Albo rakietę kosmiczną, która umocowana do drążka pędziła w kółko, ale nic więcej nie można było z nią robić. Albo mały robot, który z żarzącymi się oczami poruszał się chybotliwie i kręcił głową, ale poza tym nie służył do niczego.
Były to naturalnie bardzo drogie zabawki, jakich przyjaciele Momo nigdy nie mieli, a już na pewno nie ona. Ale przede wszystkim byty one wykonane tak dokładnie, do najdrobniejszych szczegółów, że bawiąc się nimi, nie trzeba było już nic sobie wyobrażać. Dzieci siedziały więc często godzinami wpatrując się jak urzeczone, ale i trochę znudzone, w te zabawki
jeżdżące, chyboczące się lub pędzące w kółko – jednak żaden pomysł nie przychodził im do głowy. W końcu więc powracały do dawnych zabaw, przy których wystarczało im kilka pudełek, podarta chusteczka, kopczyk kreta albo garść kamyków. Wtedy mogły sobie wszystko wyobrażać. (…)
– Opowiesz nam coś, Gigi? – poprosiło jedno z nowych dzieci.
– Ach, tak – zawołały inne – coś wesołego!
– Nie, coś podniecającego!
– Nie, bajkę! – Jakąś przygodę!
Ale Gigi nie chciał nic opowiadać. Pierwszy raz mu się to zdarzyło.
– Wolałbym – powiedział wreszcie – żebyście wy mi coś opowiedzieli, o sobie i o waszych domach, co robicie i dlaczego przyszliście tu.
Dzieci nie odzywały się. Na ich twarzyczkach zjawił się nagle wyraz smutku i skrytości.
– Mamy teraz bardzo ładny samochód – zaczęło wreszcie jedno z dzieci. – W sobotę, kiedy tato i mama mają czas, myjemy wóz. Jeżeli bytem grzeczny, pozwalają mi pomagać. Kiedyś
będę chciał mieć także taki samochód.
– A ja – powiedziała mała dziewczynka – jeśli mam ochotę, mogę teraz co dzień chodzić do kina. Żebym była pod czyjąś opieką, bo rodzice, niestety, nie mają czasu. – I po krótkiej przerwie ciągnęła: -Ale ja nie chcę być pod niczyją opieką. Dlatego w tajemnicy przychodzę tutaj i oszczędzam pieniądze. Kiedy uzbieram dosyć pieniędzy, kupię bilet i pojadę do siedmiu karzełków.
– Głupia jesteś! – zawołało jedno z dzieci. – Przecież karzełków w ogóle nie ma.
– Owszem, są! – powiedziała z uporem dziewczynka. – Widziałam je nawet w jednym prospekcie podróży.
-A ja mam już jedenaście płyt z bajkami – oznajmił inny chłopczyk – i mogę je puszczać, ile razy chcę. Dawniej mój ojciec wieczorem, po powrocie z pracy, sam mi opowiadał bajki.
To było bardzo przyjemne. Ale teraz nie ma go wieczorem. Albo też jest zmęczony i nie chce nic opowiadać.
– A twoja mama? – spytała Maria.
– Mamy też nie ma teraz cały dzień w domu.
– Tak – powiedziała Maria. – U nas jest zupełnie to samo. Ale na szczęście mam Dede. – Pocałowała siostrzyczkę siedzącą na jej kolanach i ciągnęła: – Kiedy wracam ze szkoły, odgrzewam jedzenie dla nas obu. Potem odrabiam lekcje. A później… – wzruszyła ramionami – no, cóż, spacerujemy sobie do wieczora. Przeważnie przychodzimy tutaj.
Inne dzieci pokiwały głowami, bo ze wszystkimi działo się mniej więcej to samo.
– Właściwie jestem zupełnie zadowolony – powiedział Franco, wcale przy tym nie wyglądając na zadowolonego – że moi starzy nie mają dla mnie czasu. Bo jak mają czas, to zaczynaj
ą się kłócić, a potem dostaję lanie.
Nagle zwrócił się do niego chłopiec z odbiornikiem radiowym
i powiedział:
-Ale ja dostaję teraz większe kieszonkowe niż dawniej!
– No, pewno – odpowiedział Franco – dają nam więcej pieniędzy, żeby się nas pozbyć! Oni nas już nie lubią. Ale siebie też nie lubią. W ogóle nie lubią nic. Takie jest moje zdanie.
– To nieprawda! – wykrzyknął ze złością obcy chłopiec. – Mnie moi rodzice lubią, nawet bardzo. To nie ich wina, że nie mają czasu. Tak już jest. Za to teraz podarowali mi przenośny odbiornik radiowy. Bardzo drogi. To chyba dowód, no nie?
Wszyscy milczeli.
Nagle chłopiec, który przez całe popołudnie przeszkadzał innym w zabawie, zaczął płakać. Próbował opanować się i brudnymi piąstkami tarł oczy, ale łzy nadal spływały jasnymi strumyczkami po jego umorusanych policzkach.
Dzieci patrzały na niego ze współczuciem lub wbijały wzrok w ziemię. Teraz go zrozumiały. Właściwie każdemu z nich było równie ciężko na sercu. Wszystkie czuły się opuszczone.
– Tak – powiedział znów stary Beppo po chwili – robi się zimno.
– Może niedługo nie będę mógł już przychodzić tutaj – powiedział Paolo, chłopiec w okularach.
– Dlaczego? – spytała Momo zdziwiona.
– Moi rodzice powiedzieli – wyjaśnił Paolo – że z was próżniaki i wałkonie. I jeszcze, że kradniecie Panu Bogu czas. Dlatego tak dużo go macie. I powiedzieli: dlatego że o wiele za dużo jest takich jak wy, inni ludzie mają coraz mniej czasu. A ja nie powinienem tu już przychodzić, bo zrobię się taki sam, jak wy.
Znów kilkoro dzieci pokiwało głowami, bo one to już także słyszały.
Gigi przyjrzał się wszystkim dzieciom po kolei.
-Może myślicie to samo o nas? Ale dlaczego przychodzicie mimo to?
Po krótkim milczeniu Franco odpowiedział:
– Mnie tam wszystko jedno. Ja i tak później zostanę rozbójnikiem, tak mówi mój stary. Jestem po waszej stronie.
– Ach tak? – powiedział Gigi z podniesionymi brwiami. – Więc wy także uważacie nas za wałkoni?
Dzieci zmieszane patrzyły w ziemię. Wreszcie Paolo spojrzał badawczo w twarz Beppa. – Moi rodzice przecież nie kłamią – powiedział cicho. A potem spytał jeszcze ciszej: – Więc nie jesteście wałkoniami?
Wtedy stary zamiatacz ulic wstał i wyprostował się na całą swą niezbyt imponującą wysokość, podniósł trzy palce i oświadczył:
– Jeszcze nigdy, nigdy w życiu nie ukradłem ani odrobiny czasu Panu Bogu ani żadnemu bliźniemu. Przysięgam, jak mi Bóg miły!
– Ja także! – dodała Momo.
– I ja także! – zakończył poważnie Gigi. Dzieci milczały przejęte. Ani jedno z nich nie wątpiło o prawdzie słów trojga przyjaciół.

http://www.republikadzieci.org/teatr1.htm

Opublikowano wBajkowe Spotkania Teatralne, Imprezy

Podobne wpisy