Menu Zamknij

Rodzic idealny

Data ostatniej modyfikacji 2024-02-20 przez srubkazywiec

Nie łudźmy się. Nie ma takich. Idealny byłby wyciętą papierową lalką bez wyrazu. A człowiek czuje,  popełnia błędy. I uczy się na nich lub nie.

Nie ma słusznych, jedynie właściwych decyzji w wychowywaniu. Każda podjęta decyzja ma swoją wagę, a podejmując ją nie mamy pewności, że jest optymalna. Dobrze jest pamiętać, że dziecko nie jest naszą własnością. Dobrze jest patrzeć na niego jak na człowieka, tą drugą osobę ze swoimi prawami, mającą własne zdanie, mającą prawo do pomyłki. Dobrze jest dawać mu następną szansę, ono nam daje przecież tych szans bez liku. Ile razy zdarzyło nam się podnieść głos, trzepnąć klapsa – nie dlatego, że przewinienie było jakoś szczególnie groźne czy niebezpieczne, ale dlatego, że za nami był dzień przepracowany, ciężki i niedobry? Ile razy wykrzyczeliśmy nasze żądania podenerwowani, zamiast powiedzieć spokojnie czego oczekujemy, co chcemy, by nasze dziecko wykonało? Prawda? Zbyt dużo razy. A nasze dziecko wciąż przytula się ufnie wieczorem i patrzy oczami pełnymi miłości… Kocha nas bezgranicznie i bezwarunkowo. Daje nam “kolejną szansę”. Nie jest tak, że dzieci zapominają o niesprawiedliwie wymierzonym klapsie, bo nie zapominają. Każde uderzenie zapada w tę niewinność i zostaje raną, która kiedyś się odezwie. Oby nie. Dlatego należy wciąż od nowa uświadamiać dziecku, że jest kochane, akceptowane, i że ma prawo do błędu. A nasza rola polega na pomaganiu, wspieraniu – prowadzeniu. Niech ono o tym wie. Im jest bliższa więź, im częściej rozmawiamy – tym łatwiej jest prowadzić, tym łatwiej wytłumaczyć dlaczego nie chcemy, by robiło taką czy inną czynność. “Nie mam czasu”, “Jestem zmęczona” “Chcę zająć się sobą” – znamy to prawda? Tylko, że już nigdy więcej nie będziemy mieć możliwości przytulenia, posmyrania za uszkiem i wyszeptania największych sekretów małej istotce, która na chwilę przecież, na krótko zamieszkała w naszym domu, by potem pójść własną drogą.

Dzieci identyfikują się z nami. Dzieje się tak nie z racji jakichś naszych nadzwyczajnych umiejętności czy zdolności. Dzieje się – z “nadania” niejako – ponieważ jestem Mamą czy Tatą.
To wystarczy by być Autorytetem. I tylko od dojrzałości Mamy, od dojrzałości Taty, zależy jakie wartości staną się dominujące w budowaniu Autorytetu i w co wyposażymy naszego małego człowieka na przyszłość.  

Warto zainwestować w relacje nas z naszym dzieckiem i warto pamiętać, że nigdy nie jest za późno na budowanie takiej więzi… Nigdy nie jest za późno. Nie jest najważniejszym obowiązkiem rodzica ubranie czy nakarmienie dziecka. To ważne i zgadzam się z tym, ale ważne jest by mieć czas na rozmowę. Na wysłuchanie. Tylko tak możemy nauczyć się jakie jest nasze dziecko i tylko tak możemy je nauczyć czegoś, pomóc zrozumieć a może samemu także dokopać się nieznanych prawd?

Radosława Radziwończyk-Gabryś

Opublikowano wArtykuły, Po godzinach

Podobne wpisy