Data ostatniej modyfikacji 2024-02-20 przez srubkazywiec
Nie chciałbym uchodzić za systemowego „narzekacza” i „wybrzydrzaca” w kulturze żywieckiej. Ale jak wielokrotnie informowałem, wszelkie działania w zakresie obejmującym obszar „kultury samorządowej” niczym nie różni się w formach i metodach od doświadczeń minionego czasu. Treści są zapewne odmienne. Ale dla spełniania zupełnie odmiennych zadań społeczno – kulturowych formy i metody stwarzają sytuację przeciągającego się dryfowania. Nie chcę wspominać od wielu lat powtarzanych przykrych doświadczeń wynikających z fatalnego modelu funkcjonowania tej sfery jak i z postaw mieszkańców (w tym tzw. fachowców).
Nasze doświadczenia pozwalają stwierdzić, że współcześnie realizowany model „kultury samorządowej” tworzy z obywatela biernego, miernego konsumenta papki kultury popularnej zaprawianej przy każdej okazji dość dużymi porcjami alkoholu.
Zaniepokojenie moje wzbudzają przemiany kadrowe w Towarzystwie Naukowym Żywieckim oraz w Towarzystwie Miłośników Ziemi Żywieckiej. Nie jestem powołany do oceny społecznych organizacji kulturalnych i moje obawy nie będą podejmować się oceny ich działalności. Jakby niepokojącym jest zjawisko „ucieczki” ludzi wykształconych, naukowców ze społecznej przestrzeni kultury. Zarząd Towarzystwa Naukowego Żywieckiego opuścili panowie: dr Ireneusz Jeziorski, dr. Krzysztof Bierwiaczonek, dr Rafał Kosiński. Wielka to szkoda, ale warunki współpracy i naukowej wolności, jak mniemam, nie były wystarczająco niezależne, by naukowcy mogli spełniać się w swych pasjach twórczych.1)
Nie znam, chociaż jak wynika z zewnętrznych opinii sytuacja w Towarzystwie Miłośników Ziemi Żywieckiej również się zmieniła. Wg moich obserwacji i opinii osób bliżej związanych z tą organizacją, na podstawie analizy aktywności kulturowej sprawujących władze w tym Towarzystwie nie będzie się można spodziewać wzlotów intelektualnych z ich strony. W sytuacji dynamicznych zmian w kulturze globalnej, omawiane Towarzystwo nie może odnaleźć swojej przestrzeni, swojej niszy. Najgorszym w rozmowach o tzw. kulturze jest oczekiwanie społeczne zawarte w określeniu „dzieje się” bez względu na poziom artystycznej czy intelektualnej prezentacji. Przy tej okazji nawet nie wypada wspominać o degradacyjnym wychowawczo wpływie wielu, wręcz większości tzw. „imprez kulturalnych. W tych prezentacjach spełniane jednak są oczekiwania najniższej intelektualnie, za to najszerszej grupy społecznej wyborców.
Przerażają mnie akcje wychowawcze władz samorządowych miasta, skierowane do tzw. kiboli, do tzw. graficiarzy. Apele, spotkania z władzami, wzajemne zobowiązania spokoju i spolegliwości społecznej. Są to przykłady likwidowania skutków negatywnych zjawisk kulturowych, uciekając od próby zmierzenia się z ich przyczynami. Brak jest refleksji nad ich genezą i wniosków zmierzających do skutecznego im przeciwdziałania. Nie będę odkrywczym jeśli stwierdzę, że negatywne społecznie zachowania młodzieży wynikają również z jej niskiego poziomu kapitału kulturowego, degradacji społecznej, ekonomicznej i kulturowej środowiska zamieszkania, rodziny jak i braku powszechnej, merytorycznie i metodycznie prowadzonej edukacji kulturalnej dzieci i młodzieży. W zachwycie nad rynkowym modelem ekonomii, w uczestnictwie w zjawisku zwanym „wyścigiem szczurów” zapomniano o kreowaniu wspólnot obywatelskich, grup społecznych dla funkcjonowania w strukturze społecznej, wyłaniania lokalnych autorytetów, nie koniecznie związanych z partykularnymi interesami politycznymi czy biznesowymi. Bo to, co usiłujemy czynić w celowo niedookreślonym modelu „kultury samorządowej” ma znamiona zupełnej przypadkowości i edukowania przekonanych do konieczności edukacji. Najczęściej w wielu przypadkach „aktywność tzw. kulturalna” sprowadza się do prowadzenia zajęć w grupach uświetniających swymi prezentacjami uroczystości szkolne (akademie) i uroczystości miejskie pod patronatem burmistrza. W tych działaniach upatruję całkowitego upolitycznienia „kultury samorządowej”.
Z uporem godnym lepszej sprawy unika się od wielu lat publicznej debaty na tematy związane z funkcjonowaniem lokalnego, samorządowego (i nie tylko) obszaru kultury. Sprawujący władzę posiłkują się stereotypami, dość ograniczoną wiedzą potoczną. Nigdy w swych decyzjach nie opierają się o wiedzą merytoryczną czy wyniki badań naukowych, opracowań, refleksji osób posiadający wykształcenie lub doświadczenie. W powszechnym obiegu funkcjonuje pozorny sposób uczestnictwa w tej ofercie kulturalnej. Samozadowolenie w tym zakresie wypływa z faktu zapętlenia się poziomu potrzeb kulturowych z kształtowaniem oferty kulturalnej. W rozmowach mieszkańców, moim zdaniem, występuje jedynie postawa deklaratywna (szczere chęci) uczestnictwa w kulturze. Ze względu na powszechnie występujące zjawisko unikania rozmowy, dialogu czy dyskusji w Żywcu formy dialogu wokół sfery kultury – unika się od lat. Dla większości mieszkańców miasta wystarczy byle znana z mediów płaska oferta pop-kulturowa zakrapiana dużą porcją napoju głównego sponsora tych imprez – browaru w Żywcu. W tym zakresie występuje zjawisko sponsora dominującego, który z racji swojej bezkonkurencyjności narzuca potencjalnym wnioskującym o wsparcie finansowe warunki z tzw. otoczenia imprezy, czyli duża sprzedaż napoju w trakcie trwania imprezy. To zjawisko występuje i wyraźnie zubaża możliwości finansowo – organizacyjne kultury w naszym mieście. Również inne oferty koncertowe współczesnych, młodzieżowych grup muzycznych opierają się o udział w działaniach marketingowych kolejnych restauracji i barów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby oferta ta stanowiła jedynie wycinek propozycji w tym zakresie. Ale niestety we współczesnych uwarunkowaniach samorządowe placówki kultury (myślę np o klubie „śrubka”) nie mają finansowych i organizacyjnych możliwości realizacji takich przedsięwzięć (finanse i sprzęt nagłaśniający). Jedynie organizowane w Miejskim Centrum Kultury koncerty grup muzycznych mogą stanowić uzupełnienie tej oferty. I jak ma to miejsce w przypadku restauracji i barów, ich właściciele takimi działaniami promocyjnymi starają się stworzyć w zawiadywanych przez siebie lokalach specyficzne „miejsca magiczne” dla określonej grupy wielbicieli muzyki, to w przypadku koncertów organizowanych w Miejskim Centrum Kultury działania te przypominają funkcjonowanie „supermarketu kultury” do którego wchodzi się (często za darmo) i wychodzi. W każdym ze znanych mi przypadków organizatorom zależało na frekwencji niedookreślonego tłumu słuchaczy. Ot po prostu kolejna wizyta w sklepie sprzedającym określony towar czy usługę. Niezwykle smutną rzeczywistością naszego miasta, to realnie niski potencjał kapitału kulturowego mieszkańców. Oczywiście jest to opinia zupełnie prywatna, poparta jedynie obserwacją, nie wsparta merytorycznymi badaniami w tym zakresie. Jednakże zauważalny niski poziom tego kapitału skutkuje w niskiej frekwencji rzadko organizowanych wprawdzie, ambitniejszych prezentacjach kulturalnych. Nie wierzę również w duży ilościowy udział indywidualnych koneserów sztuki w propozycjach takich ośrodków kultury jak Bielsko, Kraków czy Katowice. Byłbym skłonny uwierzyć w indywidualne wyjazdy na premierowe pokazy filmowy w bielskim Multikinie. Prezentacje teatralne czy muzyczne stanowią dla mieszkańców Żywca marginalne zainteresowanie i to pomimo dużych możliwości finansowych wąskiego grona bardzo bogatych mieszkańców. Dla bardzo wielu młodych mieszkańców uczestnictwo w kulturze poza Żywcem, to dodatkowy, nie do pokonania wydatek związany z pokryciem kosztów biletów wstępu na imprezę i kosztami przejazdu tam i z powrotem.
W wielu krajach europejskim współczesnym warunkiem rozwoju społecznego i ekonomicznego jest systematyczny wzrost poziomu kapitału kulturowego. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że wysoko wykształceni obywatele o dużym potencjale intelektualnym są najważniejszym kapitałem współczesnych społeczeństw. Przekonali się o tym Skandynawowie, Duńczycy, Niemcy, Francuzi. W wielu obszarach państw europejskich zwraca się szczególną uwagę na wzrost kapitału kulturowego, który współcześnie jest najpewniejszym czynnikiem rozwoju. Raz na zawsze należałoby zerwać ze stereotypem towarzyszącym kulturze. Środki łożone na ten obszar aktywności obywatelskiej nie są obciążeniem, nie są kosztami konsumpcyjnymi. Środki finansowe przeznaczone na rozwój kultury to środki inwestycyjne w kapitał kulturowy. To inwestycja intelektualna z zyskami przesuniętymi w czasie, ale najbardziej pewnymi czynnikami wzrostu ekonomicznego. Chcąc ogarnąć tę problematykę należałoby współczesnym realizatorom kultury samorządowej zasugerować lekturę współczesnych opracowań naukowych prof. Pierre’a Bourdieu czy prof. Zygmunta Baumana. Ale to przyczynek do refleksji nad stanem wiedzy merytorycznej współczesnych zarządzających z zakresu współczesnej kultury.
W tym też kontekście powracam do niewydolności stowarzyszeń uchodzących za wzorotwórcze i mianujących się kreatorami rzeczywistości kulturalnej w Żywcu, stowarzyszeń Towarzystwa Miłośników Ziemi Żywieckiej i Towarzystwa Naukowego Żywieckiego. Gdyby jakiekolwiek stowarzyszenie podjęłoby się merytorycznej refleksji nad problemami związanymi z przestrzenią kultury samorządowej, na podstawie dokonanych badań dokonałyby analizy stanu i pokusiłyby się o projekcje ciągu dalszego rozwoju aktywności kulturalnej w Żywcu. Działania te muszą wykonać jednak merytorycznie przygotowani badacze, antropolodzy kultury w porozumieniu z równie profesjonalnymi animatorami społeczno – kulturalnymi.
Postanowiłem podzielić się z moimi obserwacjami, niepokojami i propozycjami wynikającymi z naszej pracy w Klubie „śrubka”. Degradacja kulturalna mieszkańców środowiska, miasta i regionu coraz dotkliwiej dotyka i nasze wspólne działania. Dlatego wpierw chciałbym dookreślić, moim zdaniem, przyczyny tych negatywnych zjawisk:
1. wcześniej wspomniana degradacja kapitału kulturowego społeczeństwa,
2. upowszechnianie w oświacie i kulturze samorządowej modelu klienckiego,
3. próby działań komercyjnych w sferze edukacji kulturalnej i ograniczenia procesu wychowania jedynie do poziomu elementarnego,
4. braku stabilizacji społecznej i ekonomicznej, zachowania społeczeństwa wynikające z potrzeby życia chwilą,
5 działań degradacyjnych różnych środowisk i instytucji skierowanie politycznie i mentalnie przeciwko ofercie Klubu „śrubka”,
6. podporządkowanie aktywności społecznej i kulturalnej w całym regionie działaniom politycznym.
7. manipulacja i destrukcja naszych ofert przez wcześniej współpracujących „pozornych i oddanych wolontariuszy” Klubu i Stowarzyszenia Kulturalnego „prowincja”, traktujących współpracę z Klubem jako trampolinę do swego awansu.
8. pogłębiający się stan degradacji kapitału kulturowego lokalnej społeczności, brak identyfikacji z własnym miejscem zamieszkania, brakiem perspektyw zatrudnienia i stabilizacji życiowej stwarzają zjawisko tymczasowości, szczególnie w odniesieniu do młodego pokolenia.
Zanotowana od pewnego okresu destrukcja w obszarze naszych działań czyni coraz mniejsze zainteresowanie potencjalnych uczestników działalności Klubu. Wszystko to sprawia, że kreowanie miejsca magicznego jakim mógłby być Klub „śrubka” staje się zadaniem coraz odleglejszym. Generalną, negatywną przyczyną zjawisk destrukcji wobec Klubu „śrubka” jest fakt zatrzymania procesu modernizacji obiektu. Po zakończeniu prac modernizacyjnych budynku w ograniczonym zakresie sfinansowano drobny ułamek wyposażenia sal w meble i urządzenia 2). Nie zależy nam na bylejakości i tymczasowości, jaką obecnie nam się ordynuje. Skoro mamy ambicje kreowania społeczeństwa o wysokim potencjale kulturowym, to do realizacji tych zadań potrzebne są nam profesjonalne warunki o których wielokrotnie wspominałem. Ciągła tymczasowość i „bieżączka” sprawia, że w tych warunkach mamy ograniczone możliwości programowe. Do tworzenia kreatywnego społeczeństwa w naszej lokalnej, małej ojczyźnie potrzebne są mocne argumenty, stabilizacja finansowa, profesjonalne warunki i wysoko wyspecjalizowana kadra animatorów kultury (nie tylko z racji wykształcenia). Jest to problem wymagający konieczności zmiany sposobu myślenia w świadomości społecznej pozwalając na realizację zjawisk towarzyszących transgresji (osiąganie celów pozornie niemożliwych, przekraczanie barier realnie nie do pokonania) Zdaję sobie sprawę, że przyjęty przez nas (Klub “śrubka”) model edukacji kulturalnej jest trudny w realizacji. Mało w tych działaniach efekciarstwa i populizmu.
Narzucony nam zewnętrzny, zbiurokratyzowany model działalności nie stwarza realnych warunków rozwoju. Dotychczas realizowane zadania nie spełniają pokładanych nadziei uczestników jak i nie stwarzają przesłanek do ich pełnej aktywności intelektualnej. W ramach tak stworzonych przestrzeni i możliwości, utrudniających nam realizację naszych projektów, nie możemy pozostawać na dotychczasowych pozycjach swej aktywności.
Przestrzeń w której tworzy się magiczne miejsce dla każdego uczestnika jest najlepszą propozycją zmian intelektualnych i emocjonalnych.
Bardzo proszę o uwagi i własne przemyślenia w tym zakresie by prowadzone przez naszych oponentów działania destrukcyjne nie powodowały degradacji naszych wspólnych działań.
Powyższe przemyślenia są wynikiem frustracji, jakich na co dzień doznajemy w otaczającej nas, skrzeczącej rzeczywistości. Po prostu jeszcze staramy się odczuwać, jeszcze usiłujemy myśleć. Jak długo?
1) – obecnie, ślad po działalności Towarzyswa Naukowego Żywieckiego zaginął, wykreślono z KRS – u, zlikwidowano stronę internetową;
2) – obecnie jesteśmy w trakcie realizacji dofinansowania Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w zakresie wyposażenia sceny Sali widowiskowej w technikę sceniczną. Rzeczywiste potrzeby w zakresie wyposażenia budynku Klubu „śrubka” zawarte są w kwocie ok. 2.000.000,00 zł.
Włodzimierz Zwierzyna