Data ostatniej modyfikacji 2024-02-20 przez srubkazywiec
Kiedym był już dobrze leciwym jegomościem, wybrałem się z moim kompanionem Wincentym Kumalajdą na ekskursyją na słowacką stronę. W siole, które Orawice zwą, ciekło źródło gorące, w którem można było wygrzać naruszone wiekiem i licznemi peregrynacyjami kości.
Dotarliśmy na miejsce mocno sfatygowani, bowiem jazda była długa i dobrze dała nam się we znaki, szczególnie zaś naszym wątpiom, które poważnego doznały uszczerbku i zmuszały nas co pewien czas do szukania jakowegoś ustronnego miejsca.
Dotarłszy do znanego kurortu, obmyliśmy wprzódy nasze grzeszne ciała z naleciałości podróżnych pod wynalazkiem Vinzenza Priessnitza, który tam zowią sprcha, a Anglicy mówią nań shower.
Wieleśmy przy tem mieli uciechy, albowiem ablucji dokonywały tam także nadobne podwiki w nader skąpych okryciach, co radowało oczy nasze i dodawało nam niemało wigoru. Jak na posuniętych w latach jegomości przystało, spuszczaliśmy skromnie oczy w dół, ale cośmy widzieli mimo woli, tośmy widzieli.
Po rzeczonych opłuczynach udaliśmu się do wielkiego zbiornika, w którem przelewała się mętnawa woda brunatnego koloru. W wodzie owej baraszkowało wesoło liczne towarzystwo obojga płci i wieku wszelakiego. Zanurzywszy nasze grzeszne ciała, poczuliśmy błogość ogromną, bowiem aqua ciepła była ogromnie i rozgrzewała nas niepomiernie.
Lica Wicka pokraśniały od gorąca, a i na mojej facjacie pojawiły się grube krople potu. Takeśmy się pławili przez kilka pacierzy, gawędząc na różne tematy, szczególnie zaś rozprawiając o płci nadobnej, która mimo naszego podeszłego wieku wiele radości nam przyczyniała. Kiedy nasze organa nadmiernej gorącości nabrały, wyszliśmy, aby się nieco ostudzić i poleżeć na ozdobnej derce w promieniach słonecznych, jako że sol omnibus lucet.
O zmierzchu ku domowi wracać przyszło, ale droga powrotna łacno nam upłynęła, bo byliśmy wygrzani jako te kurczęta pod kwoką i świeżej energijej pełni.
Wincenty opowiadał mi później, że kiedy wrócił do domu, jego białogłowa nadążyć z jedzeniem nie mogła, bo takie go ssanie w wątpiach złapało. Zjadł na wieczerzę dwie michy kwaśnicy i cały kastrolek klusek z maślanką. Moja Weronka także jadła mi nie poskąpiła, kiedym na domowe pielesze wrócił. Nie dość, żem michę pierogów z mięsem zmłócił, tom jeszcze na dokładkę duże pęto kiełbasy z chrzanem spożył, aże mi brzucho jako bęben napęczniało. Co zaś się w nocy działo, o tem pisać nie przystoi, ale na drugi dzień uśmiechnięte gęby Wickowej baby i mojej Weronki mówiły same za siebie.
Od onej wyprawy często i chętnie do Orawic przybywam, bo tamtejsza woda młodszym mnie czyni i wigoru dodaje. Tako i innym waćpanom radzę, by swoje nadwerężone organa w orawickiej wodzie moczyli, bo nie masz nic lepszego jak ciepełko na stare kości aplikować.
Bonawentura Liszaj – Anno Domini 2007