Menu Zamknij

Obdarowywanie

Data ostatniej modyfikacji 2024-02-20 przez srubkazywiec

Jan Paweł II wychowywanie określa jako obdarowywanie. Wychowując dajemy przecież dziecku – człowieczeństwo. Różne są definicje wychowania ale nie chodzi najbardziej o podawanie definicji.
Obdarowywanie człowieczeństwem to piękne sformułowanie i bardzo dobrze opisujące proces zachodzący pomiędzy dwoma istotami: dorosłym i dzieckiem. To w dodatku proces obustronny; bo tak jak my dajemy naszym dzieciom naszą wizję świat tak one dają nam swoją. Sztuką jest pamiętać o tym.

Nowy człowiek

Nikt niej jest doskonały, żadna szkoła, kurs czy nawet studia nie stworzą rodzica doskonałego. Gdy pojawia się dziecko na świecie najpierw jest euforia, radość, szczęście. Potem lęk. Jawią się pytania. Wątpliwości. Czy podołam, czy będę umieć wyposażyć dziecko w fundament, który pozwoli mu potem iść przez życie z godnością, miłością, z wiarą.      Odpowiedzią na wszystko jest miłość. Miłość matki do dziecka czy ojca ale też miłość wzajemna rodziców. To siła, która podpowie, podsunie rozwiązanie.

Miłość + wiedza

A jednak sama miłość nie wystarczy. Potrzeba nam jeszcze trochę wiedzy i świadomego postępowania. Dlatego literatura, dlatego fachowcy, wychowawcy, pedagodzy.

Umiejmy i chciejmy z tego korzystać. A nie jest to trudne wychowując pamiętajmy zawsze o jednym: nasze dziecko to człowiek. To samodzielna, integralna jednostka, której mamy pomóc zakwitnąć pełnią człowieczeństwa. A nie złamać; terrorem, rozkazami, nieczułością. Jasne. Łatwo jest gdy dziecko zrobi coś źle – nakrzyczeć, uderzyć, ukarać. Łatwo. Szybko.
Czy skutecznie?

A może nic nie powiedzieć? Przytulić. Westchnąć. “Porozmawiamy o tym jak się uspokoję. Kocham Cię. A teraz idź i pomyśl o tym co zrobiłeś”.
A może sama konsekwencja zachowania dziecka jest już karą wystarczającą? /np. upadek z drzewa i spowodowany tym ból/

Czy masz…?

Mamo. Tato. Zatrzymaj się. Spójrz w siebie. By obdarowywać – trzeba mieć czym. Czy masz? Czy kochasz sam siebie i cenisz wartości, które w sobie nosisz? Tylko wtedy można dawać innym miłość, gdy się ma jej choć trochę dla siebie. “Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” – pamiętasz?

Bezbronność

Rodzimy się bezbronni wobec świata i nie chodzi tu o dosłowne znaczenie tej bezbronności – bezbronni – bo nie rozumiejący, nieświadomi. Jeden z wielkich pedagogów naszych czasów John Dewey tak określił ten stan: “Każdy członek społecznej grupy – czy jest nią współczesne państwo czy pierwotne plemię – przychodzi na świat nieukształtowany, bezradny, pozbawiony umiejętności posługiwania się mową, bez jakichkolwiek uformowanych idei czy norm społecznych”. Rodzice zatem są tymi, którzy biorą na siebie obowiązek stwarzania sytuacji wychowawczych, które pozwolą w sposób najmniej bolesny dla malutkiej istoty nauczyć się rozumieć, nauczyć się dokonywać wyborów. Trzeba pamiętać, że mały człowiek nie wie co jest dobre a co złe. Musimy mu to uświadomić i umiejętnie kierować jego postępowaniem. Nie raniąc ale systematycznie prowadzić przez dzieciństwo i młodość. Ważne jest by kochać. Ufać. Lubić. Tłumaczyć. Dawać przykład: Cokolwiek bowiem robią dzieci jest pochodną zachowania ich rodziców, nauczycieli, sąsiadów.

Niech samo odkrywa…

Pozwólmy dziecku na samodzielne odkrywanie świata, niech samo się zastanawia dlaczego rzeczy dzieją się tak, a nie inaczej.

Ważne jest, by chociażby planując zakup mebla czy sprzętu gospodarstwa domowego włączyć nasze dziecko do rozmowy o tym. Niech czuje, że jest pełnoprawnym członkiem rodziny. To nic, że zaproponuje różową szafkę do pomarańczowej kuchni. Bo nie o to teraz chodzi. Takie małe sytuacje codzienności liczą się jak poszczególne cegiełki które budują ogromne gmachy. Tutaj pozwolą na solidną podbudowę człowieka. Człowieka, który wie, że może się pomylić, może nie mieć racji, ale ma prawo do wyrażania swojej opinii, ma prawo powiedzieć co myśli i umie przyjąć krytykę, albo rozsądnie obronić swojego zdania. Może właśnie różowa szafka najbardziej pasuje do pomarańczowej kuchni?

Kochaj…

Im bardziej dziecko czuje się kochane tym silniej skłonne jest identyfikować się z rodzicami i ich wymaganiami. Dlatego ważne są słowa, gesty, drobne przytulenia, spojrzenie. “Dobrze z Tobą być”, “Cieszę się, że jesteś”  – banalne, wiem, ale w gruncie rzeczy potrzebne nie tylko naszym dzieciom… prawda? Może nareszcie uświadomimy sobie, że nasze dziecko to nasz największy dar. A nie balast.

I tylko trzeba nam na to czasu.

Radosława Radziwończyk-Gabryś

Opublikowano wArtykuły, Po godzinach

Podobne wpisy