Data ostatniej modyfikacji 2024-02-20 przez srubkazywiec
Od wieków występowały trudności z dokładnym określeniem pojęcia kultura. Współcześnie znamy kilkaset jego określeń. A przy codziennym klasyfikowaniu własnych czynów czy projektowaniu działań na szczeblu gminy – miasta najczęściej mylimy cywilizację z kulturą.
Wobec tak zasadniczych problemów metodologicznych, zapewne trudno przekonywać się o konieczności gruntownej edukacji kulturalnej dzieci i młodzieży, o potrzebie powrotu do źródeł literackich, plastycznych czy architektonicznych. Czy jednak naprawdę to uwarunkowania zewnętrzne sprawiają ten zamęt pojęciowy? A może własne, zwykłe nasze edukacyjne zaniechanie wobec wszechogarniającego zamętu przełomu wieków jest przyczyną tego dylematu.
Za kilka tygodni, przy okazji konstrukcji budżetu miasta czy poszczególnych gmin – radni, problem kultury postrzegać będą zapewnie jedynie jako balast budżetu, którego część można przeznaczyć na łatanie dziur w drodze, poszerzanie sieci wodno – kanalizacyjnej, polepszanie standardu cywilizacyjnego. Można i tak, szczególnie wtedy, gdy wydatki na tzw. „kulturę” pochłaniają koszty imprez promocyjnych, koszty kontaktów międzynarodowych czy tworzenie pozorów powrotu do historycznych źródeł naszego regionu czy poszczególnych gmin, gdy są finansowym wsparciem form a nie treści.
Wszelkie oszczędności na edukacji artystycznej ludzi młodych, lokowanie środków w działania często pozornie określające nasz poziom kulturalny, pogłębiają jedynie stan zapaści kulturalnej nas, podatników. Oczywiście wszystko, co kolorowe, głośne i efektowne na zewnątrz, poprawia samopoczucie decydentów, ale tak nie promuje zachowań otwartych, postępowych i twórczych. Na nic się zdadzą porozumiewawcze gesty zadowolenia, gdy ludzie wrażliwi, ambitna i poszukująca młodzież pozbawiona własnych środków finansowych posiada ograniczony dostęp do literatury czy współczesnego teatru. Bogatych i świadomych własnych potrzeb stać na zakupy drogich książek, na indywidualne wyjazdy na spektakle teatralne w Krakowie czy Warszawie. Co z mieszkańcami naszego miasta czy regionu, zabieganymi w trudzie zapewnienia wegetacji sobie i swym najbliższym. Co z młodzieżą pozostawioną często jedynie szkolnej edukacji i wyborom swej aktywności pomiędzy dyskoteką, a bezsensowną wegetacją w towarzystwie programu telewizyjnego. Wybór wprawdzie jest, ale zasadniczo intelektualnie ograniczony.
Wszelkie inne, nawet najbardziej twórcze propozycje skierowane do najambitniejszych mają ograniczone możliwości, mogąc jedynie liczyć na zewnętrzne, często wręcz ministerialne wsparcie finansowe. W niektórych kręgach władz samorządowych ciągle powracają marzenia o sterowanej kulturze, która byłaby do ogarnięcia przez jej dysponentów. Marzenia marzeniami, ale przecież zamysł ten jest realizowany współcześnie, może mniej oficjalnie, ale poprzez skuteczne narzędzia finansowe.
Kultura we wszystkich swych aspektach wymaga pełnej swobody twórczej, szczerości i aktywności. Kultura wymaga również daleko większych środków finansowych. I to nie przeznaczonych na jej zawiadywanie, ale na stwarzanie warunków do jej tworzenia. Osiąganie przyzwoitego poziomu cywilizacyjnego mieszkańców naszego regionu, wcale nie jest tożsame z poziomem życia kulturalnego jego mieszkańców, z uczestnictwem w przyswajaniu i tworzeniu wartości intelektualnych stanowiących wizytówkę naszej kultury przełomu tysiąclecia na prowincji Polski. Fakt posiadania zbioru dóbr współczesnej cywilizacji z równoczesnym posiadaniem umiejętności ich obsługiwania nie uprawnia nikogo do zabierania głosu w sprawach kultury całej społeczności, szczególnie ludzi młodych.
Przy kształtowaniu budżetu kultury najmniejszej nawet gminy z pełnej odpowiedzialności radnych za kulturę należy sobie zdawać sprawę. Chyba, że przystaniemy na tożsame traktowanie kultury i cywilizacji. Ale mam wrażenie że jest to problem z natury filozoficzny i trudny do rozstrzygnięcia na poziomie samorządu lokalnego, którego przyzwyczajenia i własne przekonanie o jedynie słusznych wyborach w sferze kultury podniosą z klęczek tę sferę życia społecznego. Poprawienie warunków funkcjonowania kultury nie polega na podstawianiu ozdobnego klęcznika, a na doprowadzeniu do sytuacji w której ta sfera przyjmie postawę wyprostowaną, godną człowieka wolnego, by stawić czoła innym, tak agresywnie atakującym nasze społeczeństwo subkulturom, innym kulturom narodowym, kulturom nieformalnych grup społecznych, wszechogarniającej kulturze masowej o niskich wartościach estetycznych czy moralnych, by obronić własną tożsamość człowieka, Polaka, mieszkańca Żywiecczyzny, przejmując równocześnie najbardziej wartościowe elementy kulturowego dorobku innych społeczności i narodów. By być człowiekiem kulturalnym.
Włodzimierz Zwierzyna