Data ostatniej modyfikacji 2024-02-20 przez srubkazywiec
“Kirkut jako obcy element w przestrzeni społecznej”
(fragmenty)
W Żywcu – Zabłociu przy ulicy Stolarskiej odkryć można zabytek kultury, która jak się zdaje bezpowrotnie odeszła. Paradoksalnie o braku pamięci a może i wstydzie oraz niewiedzy, co do swej małej ojczyzny, świadczą przewodniki turystyczne i mapy Żywca tworzone dla turystów, w których i na których nie sposób odnaleźć słowa czy choćby oznaczenia, iż w mieście tym znajduje się zabytkowy cmentarz żydowski. Do niedawna także pewne oficjalne struktury nie uświadamiały sobie, gdzie znajduje się ów obiekt. Nigdy również na lekcjach historii o dziejach miasta, tak w szkołach podstawowych, jak i w gimnazjach, nie wspominano o jego istnieniu, chociaż tematem lekcji były różne inne zabytki Żywca (mówi Magda Bednarz – uczennica LO w Żywcu, autorka wyróżnionego, przez ośrodek Karta, reportażu “Umierający cmentarz”). Nie wspomnę już o dezinformacjach prasowych na ten temat; piszą o tym dziennikarze, którzy nie zadali sobie trudu pójścia choćby raz jeden w to miejsce…
artykuł: Ireneusza Jeziorskiego – “Kirkut jako obcy element w przestrzeni społecznej” – w ….
Kirkut jako obcy element w przestrzeni społecznej
W Żywcu – Zabłociu przy ulicy Stolarskiej odkryć można zabytek kultury, która jak się zdaje bezpowrotnie odeszła. Paradoksalnie o braku pamięci a może i wstydzie oraz niewiedzy, co do swej małej ojczyzny, świadczą przewodniki turystyczne i mapy Żywca tworzone dla turystów, w których i na których nie sposób odnaleźć słowa czy choćby oznaczenia, iż w mieście tym znajduje się zabytkowy cmentarz żydowski. Do niedawna także pewne oficjalne struktury nie uświadamiały sobie, gdzie znajduje się ów obiekt. Nigdy również na lekcjach historii o dziejach miasta, tak w szkołach podstawowych, jak i w gimnazjach, nie wspominano o jego istnieniu, chociaż tematem lekcji były różne inne zabytki Żywca (mówi Magda Bednarz – uczennica LO w Żywcu, autorka wyróżnionego, przez ośrodek Karta, reportażu “Umierający cmentarz”). Nie wspomnę już o dezinformacjach prasowych na ten temat; piszą o tym dziennikarze, którzy nie zadali sobie trudu pójścia choćby raz jeden w to miejsce.Obiekt zabytkowy, nigdy niechroniony
Kirkut w Zabłociu został założony w pierwszej połowie XIX wieku, był jeszcze pięć lat temu bardzo zdewastowany i w dużej części rozgrabiony oraz częściowo rozkopany. Podczas inwentaryzacji dokonanej w 1996 roku, odnaleziono 368 kamieni nagrobnych, z czego ponad 80% z nich było przewróconych, a z tego, z kolei bardzo wiele połamanych. Z terenu cmentarza skradziono wszystkie nagrobki wykonane z czarnego marmuru, między innymi pomnik rabina Nachmanna Hirsz Baua, po II wojnie światowej wyremontowanego przez jego, cudem ocalałego syna Józefa. Obecnie na kirkucie znajduje się około 500 macew, steli i obelisków, z tego wiele cennych, z piękną symboliką (choć skromną) i uroczymi inskrypcjami (patrz fotografie Tomasza Gawora). W miarę dobrze zachowanych jest około 250 nagrobków. Wszystko to dzięki inicjatywie paru osób, które odkrywają to miejsce i przywracają je “do życia”, gdyż jeszcze parę lat temu z wielkich drzew i traw ledwie wystawały jeden, dwa nagrobki, a miejsce to służyło miejscowym pijaczkom, wandalom oraz podyskotekowym schadzkom …intymnym.Magda – autorka rzeczonego powyżej reportażu pisze:
Ulica Stolarska w dzielnicy miasta Żywca – Zabłociu, to ulica, na której mieszczą się dwa cmentarze, katolicki i, zaraz obok, żydowski. Parkujemy przed cmentarzem katolickim, gdyż tylko tam znajduje się parking. Słońce dodaje blasku nagrobnym pomnikom, wokół których jest porządek. Nic dziwnego, przecież niecałe trzy tygodnie temu było Święto Zmarłych. Wtedy zapewne były tu tłumy ludzi odwiedzających groby zmarłych bliskich i przyjaciół. Teraz panowała tu cisza. Patrzę wokoło i szukam cmentarza żydowskiego. Jeszcze nigdy tam nie byłam, zastanawiam się, gdzie może się znajdować. Okazało się, że kirkut to ceglany, rozsypujący się budynek po lewej stronie cmentarza katolickiego. Nawet sobie nie wyobrażałam, że częścią tego cmentarza może być zarośnięta rudera w rozsypce. Szukamy wejścia, gdzie moglibyśmy swobodnie przejść. Niestety, wejścia na cmentarz nie ma ani od strony ulicy, ani od żadnej innej. W większej części stare ceglane ogrodzenie jest zburzone, zastępują go krzaki i ścięte gałęzie, zagradzające drogę, przez które nie mam zamiaru się przedzierać. Wchodzimy przez niegdysiejszy dom pogrzebowy, na który wcześniej patrzyłam. Brak stropu przykuwa moją uwagę. Kiedyś musiał się zawalić i cegły leżą teraz na zarośniętej, z poprzewracanymi i wystającymi gałęziami, ziemi. Po tych cegłach mogę przejść na drugą stronę i wejść na cmentarz. […] Rozmawiam z tatą. On również jest porażony wyglądem tego miejsca.
Tak wchodząc od strony ulicy, napotykamy macewy wykonane przeważnie z wapienia, lastriko, czy granitu, dalej natrafiamy na inne, najstarsze z piaskowca. Kilka z nich zostało uznanych za zabytki kultury. Niektóre, to rzeczywiste dziełka sztuki kamieniarskiej rodziny Wulkanów z Oświęcimia i Bielska. Większość wykutych na nich inskrypcji jest zapisana hebrajską czcionką w językach: jidysz, hebrajskim, niemieckim lub polskim. Do niedawna (do 2004 roku) przy wejściu, od strony cmentarza katolickiego, leżało kilkanaście, jak się nam wydawało steli z granitu, wcześniej zdjętych z grobów, złożonych przez złodziei w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, przygotowanych do wywózki i przerobienia na inne cele.
Po rozkopaniu terenu, części niegrzebalnej, w czym pomogli studenci socjologii ATH z Bielska – Białej, okazało się, iż jest tych nagrobków (każdy ważył od 80 do 200 kilogramów) aż siedemdziesiąt! Dziś stoją w równym rzędzie oparte o tylni cmentarny mur.
Co do architektury kirkutu warto przypomnieć, iż w przypadku większości nagrobków formy macew były, w ortodoksyjnych kręgach żywieckich Żydów, rygorystycznie przestrzegane. Jednak pewne formy steli czy obelisków świadczą o wpływie prądów emancypacyjnych i świeckich. Już końcem XIX wieku następowało rozluźnienie związków z tradycją. Najcenniejsze macewy znajdują się w części najstarszej, uporządkowanej przez nas niemal w całości. Wydzielona była także część dla kobiet. Jest to ostatnia „najmłodsza”, płd/zach część cmentarza, na której jednak, zapewne z przyczyn „metrażowych”, przed II wojną byli grzebani także mężczyźni. Obecnie, poza kilkoma postawionymi macewami, część ta nie została jeszcze uporządkowana. Cały kirkut wyglądał właśnie tak, jak ta część dzisiaj. Jest to obraz ogromu barbarzyńskich zniszczeń. Prawdziwym artyzmem możemy zachwycać się patrząc na nagrobkowe płaskorzeźby. Ich symboliczne motywy wywodzą się z zasad religii mojżeszowej i dawnej historii Żydów. Na żywieckim kirkucie można spotkać wyrzeźbiony symbol błogosławiących dłoni, motyw lwa, korony, palmy, występuje świecznik. Na bardziej imponujących nagrobkach (np. rodziny Munków, nr inwentarzowy – 196 i 197) widoczne są wpływy zdobiennicze bardziej wymyślne, na przykład wpływ stylistyki renesansowej, sterczyny i łuki. Ważny jest motyw obramowania architektonicznego macew. Traktuję tę formę jako symboliczne przedstawienie bramy. Spełnia ona funkcję granicy i przejścia pomiędzy dwoma typami egzystencji. Księga Psalmów 118 powiada: „Oto jest brama Pana, która wejdą sprawiedliwi”. Jest więc symbolem przejścia od świata ziemskiego, cielesnego, do świata wiecznego i wiecznego życia. Sama forma macewy jest, niezależnie od treści i symboliki płaskorzeźb, w symbolicznym swym wyrazie, bramą oddzielającą dwa światy (Mircea Eliade pisze o tym w swej książce “Sacrum i profanum”).
Dziś warto zwrócić uwagę na kilka grobów. Macewa oznaczona numerem 246 to miejsce gdzie spoczywa Moritz Mosze Schwarz, prezes Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Zabłociu zmarły w Bielsku w 1917 roku. Macewa numer 93 to grób (odrestaurowany obecnie, gdyż uznany został za pomnik wojenny i opiekę nad nim sprawuje Urząd Miejski), gdzie leży Walter Munk komendant artylerii pancernej “Zagończyk” urodzony 5 stycznia 1895 r. Zginął on 20 września 1920 r. podczas wojny polsko – bolszewickiej. Macewa o numerze 301 to miejsce, w którym spoczywa Cwi Jehuda; przez trzydzieści lat był rzeźnikiem rytualnym, zmarł w 1931 r. przeżywszy 56 lata. Leżą tutaj rodzice Daniela Rufeisena, znanego konwertyty, założyciela zakonu karmelitów bosych w Hajfie. Na podstawie jego biografii można zrealizować film o cudownych ocaleniach. Na niezwykłość tego miejsca zwraca uwagę także fakt pogrzebu, który miał miejsce wiosną roku 1943, kiedy to naziści zezwolili (?) na pochowanie znanego tutaj przed wojna I. Hertzberga, oraz tajemniczy pochówek, już po II wojnie, z kwietnia 1946 roku Bernarda Gutermana z pobliskiej Rajczy, zamordowanego tam 14 kwietnia tego roku (patrz Gronie II/2006, s. 170, “Sprawa zabójstwa Bernarda Gutermana”). Przypomnieć warto o grobie rabina Nach Hirsz Baua, który został odnaleziony przez Marka Kupczaka i autora w 2002 roku, i znajduje się w centralnej części cmentarza.
Żydzi przez kilkaset lat byli obecni na Żywiecczyźnie jako mniejszość religijna i etniczna. Stali się oni, do niedawna zapomnianą, częścią historii tego regionu. Niszczejący kirkut w Zabłociu jest ostatnim żydowskim obiektem zabytkowym na ziemi żywieckiej. W 1989 roku decyzją Urzędu Wojewódzkiego w Bielsku-Białej cmentarz został wpisany do rejestru zabytków pod numerem A-640/89. Nie zmieniło to jednak jego sytuacji. Dopiero działania porządkowe niewielkiej grupki społeczników, którzy uporządkowali dużą część kirkutu, uzmysłowiły, przynajmniej niektórym, że jest to miejsce święte, a nie śmietnik i kloaka. Gdy w lipcu 2003 roku Ambasador Izraela profesor Szewach Weiss odwiedził kirkut na Zabłociu wraz ze znaną izraelską pisarką Miriam Akavią, rodem z Krakowa, odśpiewali na nim pieśń hebrajską. Dopiero końcem 2005 roku ogrodzono cmentarz: częściowo zachowując mur kamienny, częściowo z siatki, i częściowo z płyt betonowych. Przy okazji wspomina się, że został wyremontowany, co jest oczywistą nieprawdą. Społecznie uporządkowany i teraz ogrodzony, ot, co. Remont i konserwacja jest niezbędna.Obiekt zabytkowy, miejsce niepożądane
Społeczne porządkowanie nie przypadło wszystkim do gustu. Pytane niektóre osoby niezbyt chętnie odnosiły się do tego pomysłu. Spotkałyśmy się, pisze także Magda w swym reportażu, również z zaskakującymi wypowiedziami. Ponad sześćdziesięcioletni mężczyzna:„Jeśli mam szczerze odpowiedzieć to Żyda, takiego małego, to się powinno głowę o mur uderzyć i zlikwidować, bo gdyby Żydów nie było, to mamy pokój wieczny na ziemi. Oni tylko mieszają, finanse mają. Największymi finansami na świecie oni operują, i umią to robić. Mieszają, mieszają. […] U nas to, co mamy dzisiaj, to jest wszystko robota żydowska”.
Kobieta lat 80:
„Myśmy tego nie zniszczyli. Dlaczego my mamy ten cmentarz odnawiać jak my nie mamy, co jeść? My mamy swoje groby w różnym stanie, teraz, teraźniejsze i nie stać nas[…]. Ja wszystkim współczuję, ale trudno myśleć tyle jeszcze o obcych. Każdy człowiek jest brat. Ale inne narodowości? Jak my nie mamy dla siebie?.[…] Oni są bardzo bogaci, niech sobie odnowią. […] Każdy niech broni swojego kraju. Po ostatniej wojnie światowej obszar Polski zmalał o trzysta dwanaście kilometrów kwadratowych i przesunął się ze wschodu na zachód i my straciliśmy na naszej ziemi. Zginęło nas więcej aniżeli Żydów. Przykro mi, ale nas więcej zginęło, bo ponad 300 tys., a ich ponad 200 tys.(sic!). A my jesteśmy ubożsi, i jeszcze mamy płacić? Niech oni współczują nam. Niech wiedzą, że miejsce jest uszanowane. Niech sobie oni odnowią. Po bratersku […]. Nieładnie, że jeszcze od nas coś chcą.”
Przestrzeń (platońskie Χώра/chora) jest konstruowana społecznie, można ją adoptować, przyswajać i w konsekwencji kształtować. Ludzie, w tym procesie przetwarzania przestrzeni, przypisują swoim tworom określone funkcje, sensy i znaczenia. Nadawanie sensu, znaczeń i funkcji materialnym także aspektom rzeczywistości skutkuje tym, iż użytkownicy odczuwają pewne kody i szyfry semiotyczne. Zawłaszczone przestrzenie, ulicy, dzielnicy, stają się same w sobie systemami komunikatów znakowych dla swoich i obcych. Znaki są dla nich strukturalizowane, waloryzowane i dopiero na tej podstawie swoi podejmują działania. Socjolog profesor Marek S. Szczepański zauważa, iż ludzie czynią to niemal bezrefleksyjnie, lecz w istocie są stałymi czytelnikami poszczególnych elementów społecznej przestrzeni. Codzienne i stałe ich odczytywanie prowadzi do powstania w umysłach mieszkańców trwałych obrazów, przekonań, stereotypów i wyobrażeń konstytuujących tak zwane mapy pamięciowe. Mapa mentalna jest niczym innym jak zakodowanym schematem zamieszkiwanego “przeze mnie” obszaru, mocno subiektywnym, swoistym jedynie dla danej zbiorowości. To wszystko składa się, w przestrzeni wyobraźni, na przestrzeń czystą, która jest (była?) odróżniana od przestrzeni brudnej, kwartału żydowskiego, getta, ale też przestrzeni idei, gdzie panują zgoła inne zasady, jakby nie z naszego świata. Granice, które oddzielały Polaków od Żydów nie pokrywały się jednak z granicami administracyjnymi i terytorialnymi (rzeka Soła – jako granica), oddzielały ich granice języka, religii, zmitologizowanej historii. To rzutuje wszystko na dzień dzisiejszy, ma swe długie trwanie.
Cmentarz jako łup
Rzecz zajmująca, aby to, co stanowiło wyraz i symbol marności, przemijania, i jego świadomości (cmentarz jako symbol), zostało zepchnięte, jak to się niegdyś mówiło, na “rogatki miasta”, a jak chcą niektórzy zdecydowanie poza “rogatki miasta”, stało się także łupem; aby przeinaczyć się w symbole na innym cmentarzu. Łupem dla tych, którzy wywozili pomniki przez lata na inne cmentarze (przypadki, że w okolicznych wioskach gospodarze wybrukowali sobie macewami stodoły; przypadki urządzania otoczenia swego domu, wykradzionymi starymi macewami z cmentarza do swoich ogrodów, wkomponowania ich w lapidaria), łupem dla tych wszystkich frustratów i barbarzyńców, którzy przez lata wyżywali się bestialsko na symbolach; łupem, dla tych, którzy przekopywali groby w poszukiwaniu “żydowskiego złota” (“Myśmy tego nie zniszczyli”!) Ci ostatni pozostawili nam kości porozrzucane wśród cmentarnych traw.
To zepchnięcie nie ma miejsca wyłącznie w rzeczywistości zmysłowej, fizycznej, namacalnej. Jest jeszcze inne, to drugie, związane z topografią wyobraźni. Miejsce to zostało wyparte poza świadomość i ze świadomości. Kirkut, jako ostateczny i ostatni symbol obcości, zajmuje, w pewnym sensie, pogranicza tej świadomości. Przejawia się to do dziś także w języku. Urzędnik mówi: zrobimy wam ogrodzenie lub post factum – zrobili ci odrodzenie. Czyżbym tam mieszkał lub miałbym być pochowany? Nie było żadnego problemu przez tyle lat, “wiele dobra nie mogło się przecież marnować”, potem problem się uobecnił, wydobył z niebytu, przysporzył kłopotów percepcji swojskiej przestrzeni. Mogło być przecież zupełnie inaczej, po myślikonstruktorów przestrzeni swojskiej gdy, jeszcze 11 listopada 1987 roku (Ustalenia z narady 11. 11. 1987), ówczesny naczelnik miasta, dotknięty do żywego brakiem miejsca na komunalnym cmentarzu w Zabłociu, znajdującym się obok kirkutu, naciskał; część niegrzebalna kirkutu jest bardzo niewielka i zmieści się na niej nie więcej niż 50 grobów z planowanego nowego cmentarza komunalnego, należy wystąpić do Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego w Warszawie z prośbą o wyrażenie zgody na ekshumację wszystkich istniejących mogił żydowskich, przeniesienie ich w wydzieloną część cmentarza, wrzucenie do dziury i postawienie symboliczne tablicy upamiętniającej symbolicznego obcego, którego przecież nigdy tu nie było.
© Ireneusz Jeziorski (2007)
Tomasz Gawor