Menu Zamknij

Czas na zmiany, tylko jakie?

Data ostatniej modyfikacji 2024-02-20 przez srubkazywiec

Okres minionych 20 lat nowej polskiej rzeczywistości obfitował w wiele gwałtownych przemian ustrojowych, ekonomicznych jak i kulturowych. Był to czas likwidowania niemal wszystkiego, co było stygmatyzowane minionym systemem. Zlikwidowano instytucje, partie i ugrupowania polityczne, sferę gospodarki przekształcono, zmodyfikowano, sprywatyzowano lub po prostu rozkradziono. Toczą się dochodzenia i procesy o dojście do „prawdy obiektywnej”.  Przyszło nam żyć w tak dynamicznie zmieniającym się świecie a rzemiany dotknęły również i te lokalne środowiska od pewnego czasu nazwane środowiskami samorządowymi.

Gdyby reformatorzy minonych 20 lat wiedzieli jak ma wyglądać współczesna nam rzeczywistość, jak połączyć przemiany własnościowe i polityczne z zawłaszczeniem indywidualnym obszarów własności państwowej czy społecznej by w sposób czytelny przyłączyć się do powszechnej destrukcji likwidowanego systemu, problem byłby rozwiązany. Wszelkie ideowo – moralne podpórki okresu gwałtownych przemian służyły, a może i dalszym ciągu służą do stawiania zasłony dymnej wobec rzeczywistych, lecz ukrywanych procesów społecznej destrukcji. Dużą rolę w procesie degradacji społecznej odegrały środowiska dziennikarskie. Niewielu dziennikarzy poświeciło się tropieniu patologicznych zjawisk społecznych. Tak toczyła i toczy się gra o majątek, stanowiska czy układy w lokalnej przestrzeni społecznej. Jak można się domyśleć poza wszelkim zainteresowaniem reformatorów pozostaje merytoryczna strona przemian. Również demokratyczne narzędzia prowadzenia konsultacji i wysłuchań społecznych nie znalazły zainteresowania wśród obywateli. W interesie współczesnych decydentów było i jest brak aktywności społecznej. Przyzwolenie społeczne na występujące patologie wynika z niskiego poziomu świadomości społecznej mieszkańców.    
    Wszelkie próby manipulowania w sferze kultury określone stwierdzeniem – “zróbmy coś by się coś działo” – nie przynoszą żadnych merytorycznych zmian. Niezatapialną wręcz ideą jest próba uszlachetniania społeczeństwa, podnoszenia jej tzw. ”poziomu kultury” poprzez administracyjne i odgórne działania radnych wspartych radami niektórych pracowników kultury. Historia się niemal powtarza. Przed laty aby „uzdrowić kulturę” w Żywcu powołano Zespół Zamkowo-Parkowy, który wg moich obserwacji miał leczyć kompleksy mieszkańców wobec niedostępnej dla „pustoszy” tzw. kultury dworskiej. Po niezbyt długim okresie projekt ten okazał się „intelektualnym niewypałem”.  Przyszedł czas na kopiowanie znanych z minionego okresu  politycznego jednostek scentralizowanych. I tak się historia toczy.
    Przyszedł obecnie czas na przekierowanie uwagi niezadowolonych, młodych mieszkańców miasta na część organizacji pozarządowych sfery kultury.  I w nich upatrywano i w dalszym ciągu upatruje się przyczyn opisywanej na forach internetowych, stagnacji kulturalnej. W przypadkach funkcjonowania grup społecznych bardzo prosto wprowadza się „nowe porządki” głosami “ustawionych” często, większości członków stowarzyszenia. Organizacje pozarządowe mogą i powinny być kreatorami nowych, nowoczesnych rozwiązań społeczno – kulturalnych. Podstawową przeszkodą w ich funkcjonowaniu oprócz stosunkowo niskiego poziomu “kapiału kulturowego” uczestników tych działań są współcześnie obowiązujące przepsy formalno – prawne, w sposób skuteczny ograniczające ich finanse i aktywność społeczną.
    O tym, że nie można administracyjne określać poziomu kultury mieszkańców doswiadczają kolejni radni chcący podnieść poziom uczestnictwa w kulturze poprzez działania administracyjne. Nie udało się to decydentom w poprzednich okresach politycznych w stosunku do wielu grup zawodowych czy społecznych. Problematyki tej nie można jednak pozostawiać samodzielnemu biegowi spraw, pamiętając, że o kulturze społeczeństwa decyduje zawsze to samo społeczeństwo a nie jego  nawet najbardziej ambitni administratorzy.  Warto więc pochylić się z dużą uwagą nad koniecznością kształtowania kapitału kulturowego poprzez tworzenie warunków do permanentnej edukacji kulturalnej.
    Uporczywe ponawianie procesu „modernizowania sfery społeczno kulturalnej aktywności społecznej” wynika z braku merytorycznej wiedzy reformatorów. W sytuacji powszechnego zamieszania przypominam sobie, treść znanego ludowego powiedzenia o „mętnej wodzie” – (zamieszaniu) i „łowieniu ryb” (własnych korzyści). Metody stosowane w procesie ciągłej destrukcji społeczno – kulturalnej, opirają się o znane od czasów rzymskich, zasady. „Dziel i rządź” (Divide et impera) lub bliskie współczesnej informatyce „dziel i zwyciężaj” (divide and conquer) są formami sprawowania władzy najczęściej wykorzystywanymi w lokalnych potyczkach personalnych. W przypadku prowadzenia działań w sferze kultury, przypominam sobie kolejne, dość znane powiedzenie “o herbacie i łyżeczce”. Jest powszechnie wiadomym, że od faktu mieszania łyżeczką w szklance z herbatą, bez dosypywania cukru nie spowodujemy osłodzenia tejże herbaty. Pomimo tego, po raz kolejny jesteśmy uczestnikami takiego zamieszania. Inwestowanie w kapitał ludzki – w kapitał kulturowy jest najskuteczniejszym sposobem na awans każdej grupy społecznej. O tym przekonują nas działania rozwiniętych krajów europy zachodniej.
    Chleba i igrzysk, to myśl nieodłącznie towarzysząca procesowi współczesnego rządzenia.  A co z kapitałem kulturowym lokalnego społeczeństwa? Co z tworzeniem miejsc magicznych dla mieszkańców i odwiedzających nas gości? Co z metodyczną i merytoryczną edukacją kulturalną mieszkańców? Co z odpowiedzialnością za społeczną i gospodarczą przestrzeń naszego miasta i regionu?
     W  myśl kolejnego powiedzenia, „że nie ważne czyje co je, ale ważne co je moje” powyższe pytania te na długo pozostaną bez odpowiedzi. Chodzi ciągle jedynie zmiany dla zmian, w  czasie przeznaczonym na permanentne zmiany.

Włodzimierz Zwierzyna

Opublikowano wArtykuły, Po godzinach

Podobne wpisy